Dwa lata temu, mnie laikowi, dano kartę kredytową i kazano iść do sklepu, kupić dobry aparat abyśmy w pracowni mogli dopstrykać sobie czasem brakujace zdjęcia bielizny itd.
W sklepie, przypadkowy fotograf doradził mi kupno 5DII i 50 f/1,2 ( wtedy nie wiedziałem jeszcze że aparaty fotograficze sprzedaje się bez obiektywu) .
Dziś, po dwu latach uczenia się, zaczynam mieć mgliste pojęcie czym jest fotografia.
Ale z całej pracowni tylko a jeden przesiaduję na forach.
One zaś (graficzki), podtykają mi pod nos co jakiś czas zdjęcia robione hasselbladem
i mówią: przypatrz się coś kupił. Gdzie u ciebie taka ostrość?
Nie tumaczę im, bo dwa lata temu, mnie też nikt by tego nie wytłumaczył.
One, obrabiając zdjęcia, używają powiększenia 300 - 400 %.
No to jak? Ostrość nie jest ważna?