Prace Horowitza są wściekle rozestetyzowane, zawierają zwykle czytelny przekaz i nawet z odkrywczością, no - przynajmniej z orginalnością są całkiem do przodu. Inna sprawa, że na 100km czuć od nich Salvatore Dali'ego, są sterylne, wysztafirowane i wręcz mogą być odbierane jako kiczowate.

Wypowiedź chomskyego odebrałem jako niekonsekwentną - najpierw biadoli, jaką to cyfra ma denną plastykę, potem nagle oskarża zdjęcia o "malarskość", która to cecha w jego rozumieniu stanowi o porażce artystycznej danego przedstawienia.