Nie robię dużo zdjęć, ale dwa akumulatorki w gripie spokojnie mi starczają na tydzień pracy (koło 2000 zdjęć) i jeszcze trochę. Po roku używania i nie przejmowania się nimi nadal mają trzy kreski.

Moje zdanie jest takie, że nadmierne cackanie się ze sprzętem przynosi odwrotne efekty od zamierzonych.

I jeśli nie robisz 6.000 zdjęć na jednej sesji, naprawdę nie warto sobie zawracać głowy doładowywaniem aparatu. Chyba, że masz mniej niż 50% i ważną i długą sesję.

Ja zawsze noszę koszyczek na baterię i od cholery akumulatorków i paluchów w plecaków. Zdarza się raz na trzy miesiące, że muszę wyjąć akumulatorki z lampy, ale się zdarza. Aparat nigdy mi się nie rozładował.