Drodzy Państwo,
wydarzyła się rzecz straszna, zabiłem swój dysk zewnętrzny. Seagate 250GB 2.5cala podłączany przez USB. Dysk spadł z wysokości około pół metra, ale na kafelki. Był wyłączony. Podłączając go słychać kilka pyknięć, tak jakby chciał wystartować, ale nic dalej się nie dzieje. Nie pojawia się w menedżerze, tak więc nie jest widoczny przez system. Na dysku miałem lwią część swoich surówek i innych danych.
Na moje oko wygląda to na to, że głowica spadła ze swojego 'miejsca parkingowego' i nie może zaskoczyć, stąd takie pyknięcia przy próbie rozruchu.
Nie znam się dokładnie, więc to tylko takie moje przypuszczenia.
Szukam natomiast jakiejś w miarę taniej firmy we Wrocławiu lub okolicach, która podjęłaby się naprawy dysku i/lub odzyskania danych. Ktoś może korzystał, poleci coś?