Koledzy, proszę o pomoc, bo od wielu dni wertuję wpisy i nadal nie mam koncepcji...
Mam 450D i jakiś czas temu pojawiła się koncepcja zmiany puszki na 60D. Nienajlepsze recenzje 60D zmusiły mnie do poszukania alternatywnego rozwiązania. I tu właśnie zaczyna się kłopot.
Nie chcę wchodzić w rewelacyjną (ponoć), ale "z lekka wysłużoną" 50-tkę (zresztą ceny 50-tki poszybowały w górę). Na 60-tkę (jak na razie) się nie zdecydowałem, 7D to już trochę za dużo, jak na mnie (przynajmniej na tę chwilę), a na FF mnie nie stać.
Aaa, nie napisałem jeszcze, że jestem amatorem (o czym zresztą świadczy 450D), ale "połknąłem bakcyla" i już wiem, że mi nie przejdzie. Prędzej, czy później będzie FF, ale nie wcześniej, niż za 2-3 lata. Fotografuję głównie rodzinkę, plenery i takie-tam. Dzieciaki są dość energiczne, dlatego chwilami wymagania powinny być takie, jak do F1- zdjęcia czasem wychodzą poruszone
Teraz do sedna: czy Waszym zdaniem lepiej jest jednak zdecydować się na wymianę puszki (50/60/7D), czy jednak zainwestować w szkło?
Po lekturze wielu wątków na tym forum skłaniam się w stronę szkła. Myślę jednak, że powinno to być szkło "rozwojowe". Teraz denerwuje mnie potrzeba żonglowania pomiędzy 18-55 i 55-250. Brakuje czegoś uniwersalnego. Najbardziej skłaniam się do 24-105/4 L. Z czasem dokupiłbym szeroki kąt, może już nie "L", ale np. jakąś Sigmę.
Co o tym myślicie? Może 24-70/2.8 L byłoby lepsze? Niestety, trzeba byłoby dołożyć jeszcze ok. 1000 zeta, dlatego bardzo niechętnie... Chciałbym wydać nie więcej, niż 3k, tylko czy na szkło (wskazana elka?), czy może jednak na body?