Takiego DR, który pokazuje się na wykresach, to gołym okiem nie policzysz. On jest liczony zawsze przy danym stosunku sygnału do szumu i wynik końcowy w równym stopniu uzależniony od faktycznej rozpiętości tonalnej widocznej gołym okiem, co od poziomu szumów w ciemnych partiach obrazu.

Patrząc na rawy z cropa i FF zestawione obok siebie, wywołane przy maksymalnie neutralnych ustawieniach, nie zauważysz, że na jednym z nich będzie mniej przepałów, a czerń zostanie odcięta później. Nic takie nie będzie miało miejsca. Przy tych samych parametrach ekspozycji oba rawy powinny wyglądać względnie tak samo. I tak jest np. w przypadku E-30 i 5DII, jeśli się je ze sobą porówna. DR widoczny gołym okiem na niczym nie ruszony rawach będzie względnie taki sam. Jedyna różnica jest taka, że w cieniach na zdjęciu z cropowej matrycy szum pojawia się już na najniższej czułości. I tutaj wracamy do tego, co napisałem w pierwszym akapicie...

Jeśli DR liczony dla poziomu szumów 0,1 wynosi 7 EV na FF, to na cropie będzie niższy, bo najciemniejszy obszar, na którym szum już przekracza 0,1, w ogóle nie będzie brany pod uwagę w obliczeniach, więc zakres się zawęża, np. do 6 EV. Więc różnicę w rozpiętości tonalnej tak naprawdę robi szum... Zabawa zaczyna się jednak wówczas, gdy próbujesz coś z tych cieni odzyskać. Na iso 200 w E-30 szum w cieniach jest wyższy, niż na iso 800 w 5DII, a przesuwając suwak fill light kolorowe ciapki pojawiają się w galopującym tempie. Na FF szum startuje z niższego pułapu i postępuje wolniej. To jest użyteczny DR i w zasadzie tylko on się liczy, ale na jpegach czy nietkniętych rawach się go nie ujrzy. FF ma ogromny potencjał w porównaniu do cropa, o ile zechce się z niego skorzystać.