Podstawowy problem w tym, że większość nie zawraca sobie głowy tym, co ten aparat (samochód) naprawdę robi. Skutek jest oczywisty: jak małpy odtwarzamy jakieś gesty magiczne, które w poprzednim aparacie (samochodzie) doprowadziły nas do zadowalającego nas zdjęcia (dojechania do domu). Nic dziwnego, że mamy kłopoty przy każdej zmianie.
Aparat (samochód) jest owszem, skomplikowanym urządzeniem i nie namawiam do jego gruntownego studiowania, szkoda na to życia. Ale jakiś elementarz trzeba opanować, elementarz ogólny, nie canonowski, nie nikonowski (nie fordowski, nie fiatowski) - wtedy adaptacja do nowego interfejsu aparatu (samochodu) nie będzie frustrująca, ba, będzie sprawiała wręcz przyjemność z poznawania.
A różnice między większością aparatów na rynku są raczej rzędu różnic w obsłudze samochodowej wentylacji niż różnic między obsługą automatycznej i manualnej skrzyni biegów. Jeżeli już szukamy w tej branży przykładów, to do problemów Dziobolka można porównać prędzej przejście z AF na dalmierz albo całkowity manual - a nie zwykłe, mało wyrafinowane pstrykanie nowoczesną cyfrową lustrzanką.
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
A to żywy dowód takiego myślenia magicznego.