Wczoraj wieczorem kolejny raz byłem świadkiem wypadku. Tyle, że tym razem wypadek zdarzył się na moich oczach czyli byłem pierwszy na miejscu.
Kierowca kombi poważnie potrącił pieszego na drodze. Jeszcze zanim zatrzymałem samochód wykręciłem 999.
Po widzianym uderzeniu i samochodzie byłem zdziwiony że facet żyje.
Był nieprzytomny ale oddychał. Z pomocą kolejnego kierowcy który nadjechał ułożyliśmy go na boku w "książkowej" pozycji.
Kierowca, sprawca potrącenia uspokajał swoją kilkuletnią córkę, z którą jechał, była w szoku, bo facet wpadł im prawie do środka przez przednią szybę.
Zanim przyjechało pogotowie kontrolowaliśmy stan poszkodowanego faceta.
Po ok. 10 minutach nadjechała "R"ka, pomogliśmy człowieka przełożyć na nosze no i odetchnęliśmy. Facet nadal żył.
Chwilę później przyjechała policja, krótkie zeznania, itd.
Na początku zajścia zdjęcia w ogóle nie wchodziły w grę, później już zupełnie nie miałem na nie ochoty.
Dziś dzwonili do mnie z Policji z zaproszeniem na zeznania.
Od policjanta dowiedziałem się, że facet żyle ale jest mocno połamany.
Jego komentarz na moje słowa, że na miejscu spodziewałem się od razu trupa i byłem zdziwiony że żyje powiedział, że poszkodowany pieszy był "znieczulony".