Voigtlander APO-LANTHAR 90mm F3.5 SLII Close Focus - to pełna nazwa tego szkiełka. Właściwie miałem zacząć przygodę z tym producentem od szkła 58 1/4, które zresztą już zagościło na moim aparacie, ale zostałem poproszony przez dystrybutora o test w pierszej kolejności obiektywu 90mm/3.5 co niniejszym czynię.

Właściwie do tego testu praktycznego podchodziłem z pewnym dystansem. Na pierwszy rzut oka obiektyw "dziwny" - ani jasny, ale też nie za ciemny, ani to portretówka, ani macro, tani też do końca nie jest, ale jakoś przesadnie drogi również. Taka w sumie ciekawostka. Teraz już mam inne zdanie, ale do rzeczy

BUDOWA

Szkiełko jest odnowioną wersją szkłą w pełni manulanego tego producenta. Od niedawna posiada bagnet Canona oraz wbudowany mikroprocesor sterujący przysłoną i potwierdzeniem ostrości. Wykonanie tego obiektywu to istne mistrzostwo świata. Całość jest w metalowym korpusie, pierścień ostrości chodzi bajkowo płynnie. I to wszystko gabarytów 50-tki Canona. Waga szkiełka - 320g.

Powiem któtko - takie wykonanie obiektywu to chyba tylko u Zeissa - mówimy oczywiście o szkiełkach do Canona. Ocena 10/10


W zestawie z obiektywem jest miniaturowa osłona przeciwsłoneczna (!) długości chyba ok 1 cm nakręcana w miejsce filtra, oraz soczewka do Macro, po jej dokręceniu obiektyw ma skalę odwzorowania 1:1.8.

Właściwie trudni znaleźć u konkurencyjnych producentów podobny obiektyw. Do porównania gabarytów obiektywu dołączyłęm 100L oraz Tamrona 90. Wygląda to tak: