Nie jest to wszystko takie proste. Piszecie o oglądaniu portfolio etc. - to ja Wam opowiem jak było na moim ślubie (lat temu 11). Zdjęcia robił nam nasz serdeczny znajmy - gość który fotografią zajmuje się nie całkiem zawodowo, ale też nie całkiem amatorsko. Znam jego zdjęcia, byłem na paru jego wystawach, widziałem zdjęcia z innych ślubów i bardzo mi się podobały.
A nasz ślub... Uff. Nie wiem - czy gość miał po prostu zły dzień? Czy to jakieś ostre prawa Murphy'ego zadziałały? Nędza z bryndzą... Z całego reportażu do czegoś nadawało się 5 - 6 fotek. A i te nie były rewelacyjne...
Tak że - gwarancji nie ma nigdy :-)