a także apatii, agresji , zniechęcenia, fobii, manii oraz wielu innych sajko-przypadłości.
Wzmiankowane nie powstają - i szkoda - na skutek rozterek artystycznych, lecz sprzętowych.
Iluż z nas nie śpi po nocach, bo analizuje możliowści nowego modelu/obiektywu, iluż przelicza, pożycza, kombinuje (także przed żoną), by mieć upragniony sprzęt. A kiedy go już ma, zaczynają się narzekania (na bf,ff), pretensje do sklepu, firmy ("za taką kasę taki badziew", "jak można takim mydłem handlować"), wizyty na słynnej Żytniej. Potem zwroty, kalibracje, wieczne niezadowolenie (wywalona kasa, wstyd przed znajomymi).
Czy można jakoś to zmienić? Pewnie nie...
Kiedyś amatorzy kupowali prosty sprzęt (Zenit + standard) i było OK. Dziś każdy chce mieć 7d po to, by focić umorusane dżemem niemowlaki... Ale skoro go stać...
A może raz ma jakis czas powinniśmy przestać kupować nowości C., lekko olać producenta, skupić się na tym, co mamy i wyciągać z tego maxa.
Każdy z tego forum ma sprzęt, o którym inni mogliby tylko pomarzyć, a i tak jest niezadowolony. Proponuję pracować - lecz wydajniej - na tym, co się ma, oszczędzając nerwy, środki etc. Pół roku pikiety Canona?
Nie wierzę... Choć może zdrowie psych. jest ważniejsze niż kolejna "wyszarpana" L-ka.