To i ja opiszę wrażenia z pierwszego pola bitwy. Przyjaciółka w ramach prezentu ślubnego dostała ode mnie sesję (album, odbitki 13x18, płytka). Była to moja pierwsza sesja ślubna, do tego doszła sesja na dworze - miałam długą przerwę w fotografowaniu ludzi, w dodatku na dworze. Do tego nowy aparat. Hardcore

Wrażenia: Oczywiście, że jest co obrabiać, ale takiej przyjemności z obrabiania jeszcze nie było. Bardzo dużo ostrych ujęć. Wysokie ISO są świetne. Szumy nie tylko akceptowalne. Wręcz estetyczne. W mojej wysłużonej 400D wyglądały paskudnie, te z 60d są "vintage"
Obrotowy wyświetlacz bardzo przydaje się, gdy panna młoda ma 184 cm wzrostu, a pani "fotograf" 160cm... Fakt, że AF ślimaczy się niemiłosiernie, ale liczy się efekt.
Po ślubie było przyjęcie w restauracji, w dzień, ale bez dodatkowego oświetlenia (OK, kilka świec). Nie było problemu.

Co do wagi - na moim 400D miałam silikonową obudowę, która swoje waży, waga jak naga 60D. Bardzo wygodny aparacik.
Chyba zostanie u mnie na dłużej...
Aha. Wad do tej pory nie znalazłam (może ten AF w LV)