Dwa lata temu fotografowałem Procesję Krzyżową w Warszawie i cały spektakl związany z tym wydarzeniem. Pogoda była pod przysłowiowym burkiem - po prostu lało. Cały sprzęt (7D z gripem, 16-35 II i 580 II) był mokry. W drodze do auta stwierdziłem, że ostatnią rzeczą pożądaną w tym momencie będzie zapakowanie sprzętu w tym stanie do torby. Jeżeli mókł przez przeszło dwie godziny, to wytrzyma jeszcze 10 minut. W samochodzie sprzęt pozostał na siedzeniu, aż do powrotu do domu, potem jeszcze trochę poleżał na biurku. Dzięki temu mógł swobodnie odparować i wyschnąć, na co nie miałby szans będąc szczelnie zapakowany w torbie. Działa do dziś bez żadnego zająknięcia.