Jeśli ma to być lampa do zastosowań studyjno-portretowych (w każdym nie razie do zdjęć reporterskich), to zdecydowanie Yongnuo 460 II lub 560 wraz z wyzwalaczami RF-602 (wszystko do kupienia na ebayu, prosto z Chin). Są to lampy w całości manualne, bez żadnej automatyki - osobiście uważam, że w ten sposób powinno się uczyć oświetlać. W dodatku są bardzo tanie (odpowiednio 150 i 250zł), dlatego można od razu pokusić się o więcej, niż jedną.
Gdybyś jednak chciał czasem pobłyskać "na szybko", choćby na jakiejś imprezie, to lepszym wyjściem będzię canon 430ex lub metz 48 lub coś jeszcze innego, co polecą inni. Sam mam tę pierwszą i dwie YN460II i są bardzo OK.
Wyzwalanie wbudowaną nie ma sensu. Nie będę się nad tym rozwodzić - po prostu nie ma, nie w Canonie. Radiówki kosztują po 90zł za wyzwalacz+odbiornik, a dają 100% skuteczności na prawie 100m.
Aha, do domowego studia wcale nie potrzebna jest lampa studyjna - cały czas mówię o zwykłych flashach. Zwłaszcza w takim pomieszczeniu.
Do pracy w studio będziesz potrzebował co najmniej dwóch lamp (jedna na podświetlenie tła, choć w sumie może nie wystarczyć) i minimum jedna do samej postaci. Do tego statywy, parasolki i mnóstwo innych rzeczy. O tym wszystkim poczytaj na strobist.com, gdzie znajdziesz serię artykułów "strobist lighting 101" i "102".
Jeszcze jedno - jeśli jesteś na etapie uczenia się fotografować z instrukcji obsługi, to wszystko, co napisałem, raczej ci się nie przyda - fotografia studyjna wymaga przede wszystkim całkowitego opanowania parametrów ekspozycji, a to trwa bardzo długo. Światło błyskowe zachowuje się zupełnie inaczej, niż zastane i dużo trudniej załapać, o co chodzi (nawet jeśli masz pojęcie o ekspozycji przy świelte zastanym, to i tak będziesz musiał opanować wszystko od zera).