Skoro wszyscy maltretują tę pannę młodą, to i ja się przyłącze.


Napisałam "maltretują", bo jak widzę zdjęcia ślubne z wygładzonymi do poziomu playboyowego plastiku twarzami, to sama nie wiem czy oglądam jeszcze zdjęcie żywej osoby, czy może już 35 część Toy Story...

Ja rozumiem, że tu i ówdzie należy rozjaśnić cienie czy czasami zlikwidować wory pod oczami... ale na Boga, jeśli ktoś likwiduje charakterystyczne dla danej osoby cechy (jak np. pieprzyki czy "zmarszczki" mimiczne), to sama się zastanawiam z kogo próbuje zrobić komedię - z uwiecznionego na zdjęciu człowieka, czy może z siebie samego jako fotografa...

Jak dla mnie to w 90% zamieszczonych tu obróbkach nad smakiem foto zdecydowanie góruje smak grafii. A to już przestaje być smaczne w ogóle.

Ale do tylko moje, być może odosobnione zdanie.