Mnie tam ilość zdjęć nie przeszkadza, bo wyrażę to w opcji "za dużo tego było", ale chciałem coś skomentować odnośnie zdjęć ślubnych ogólnie...
Adam robi super zdjęcia, ale przyznam się szczerze, że przelatuję je wszystkie w jakies 30 sekund. Jakby było ich 10 to wiem, że zajełoby mi to kilka minut, ale właśnie ta ilość powoduje, że człowiek nie ma ochoty. To tak jak z jedzeniem. Jak masz 10 super deserów na raz to każdego tylko skosztujesz, a jakbyś miał 1 to byś się nad nim zachwycał i łechtał podniebienie dłużej.
Druga sprawa to 1500 klapnięć. Nie robiłem nigdy ślubu, ale na kilkunastu w życiu byłem i na prawdę nie potrafię pojąć jak można zrobić tylko ujęć. Czy to nie jest tak, że później co drugie zdjęcie jest dokładnie takie samo?
Nie jestem żadnym zawodowcem i robię zdjęcia głównie dla przyjemności, ostatnio robiłem reportaż 2 dniowy (8h dziennie) i wszystkich zdjęć napstrykłem jakoś 800 co moim zdaniem było o połowę za dużo i będę dążył do zmniejszenia tego, bo miejscami wydaje mi się, że było szukanie kadrów na siłę. Do tego reportaż był powiązany ze sportem więc wiadomo, że często robi się serią. Tym bardziej 400/8h w stronę sportu vs 1500/dzien z kotleta brzmi dla mnie na prawdę dziwnie. Zwłaszcza, jeżeli po selekcji zostaje 100 "dobrych" ujęć. Przecież to jest prawie 5% zdjęć. Idę o zakład, że pierwszy lepszy wujek Edek jakby dostał lepszy sprzęt byłby wstanie zrobić 100 poprawnych kadrów wciskając spust 1500 razy. Pewnie padłby na obróbce, ale to nie o tym mowa. Więc? Może ktoś napisać jak to jest, bo jestem na prawdę ciekaw.