Patrzę na różne definicje i mnie to przeraża. To nie jest kwestia przyłożenia się. Jakieś wzory, coś, przeliczenia, skomplikowane określenia. Ja po prostu sobie z takim przekazem nie radzę. Wzory, przeliczenia, ileś tam cyfr, jakieś bardziej skomplikowane mnożenie, specjalistyczne słownictwo (w dodatku używane w "dużym zagęszczeniu"). Ja nawet się w to wczytać porządnie nie mogę, bo przysparza to o ból głowy. Przeliczać w oparciu o jakieś wzory też nie jestem w stanie. Chodzi o to, żeby bez wielkiego obliczania i bez skomplikowanych opisów i definicji jakoś rozwiązać ten problem - w sposób maksymalnie prosty. Pomimo, że raczej jestem dość inteligentnym człowiekiem po prostu spraw, gdzie wchodzi w grę jakaś matematyka wyższa od najprostszej, podstawowej (dodaj, odejmij, podziel, pomnóż, podnieś do potęgi...), jakieś obliczenia i jakieś fachowe terminy - tego po prostu mój umysł nie potrafi przyswoić. Od dziecka borykam się z tym problemem i z tego powodu m.in. w szkołach z przedmiotów ścisłych sobie w ogóle nie radziłem. Ja zdaję sobie sprawę z tych moich ograniczeń, lecz nie jestem w stanie ich pokonać.

Najbardziej chodzi o jak najprostsze słowa - nie definicje czy opisy najeżone szczegółami technicznymi. Tak samo ważne jest, żeby nie musieć sobie przeliczać, nie musieć się przebijać przez jakieś wzory czy coś. Ja przeglądam zapodane tutaj tematy, ale to wciąż mi nic nie mówi, a czytanie tego tak potwornie męczy, że minuta czy dwie i muszę kończyć.