Zgadzam się w dużej mierze z Bartek Tylko, ale z drugiej strony naprawdę ciężko zdefiniować co to znaczy zdjęcie bez obróbki. Nie ma punktu odniesienia jeśli chodzi o nieruszone zdjęcie.
Nawet rodzaj wykorzystanego filmu czy rodzaj chemii wykorzystany do wywoływania ma bardzo znaczący wpływ na zdjęcie.

Domyślne ustawienia nawet pomiędzy jednym a drugim aparatem tej samej firmy mogą się znacznie różnić. Nawet to w jakiej przeglądarce graficznej oglądamy zdjęcie ma wpływ.

Więc zdjęcie całkowicie nieruszone z jednego aparatu na jego domyślnych ustawianiach może wyglądać lepiej albo gorzej niż z innego aparatu na jego domyślnych ustawieniach. Jest to niejako zostawienie istotnej kwestii w kreacji obrazu zupełnemu przypadkowi.

Nie mówiąc już o tym, że zdjęcia na domyślnych ustawieniach nie oddają tego co widzą ludzkie oczy, np. fotografując krajobraz pozbawiony soczystych kolorów nasz mózg niejako podkręca saturację i zdjęcia z takiego miejsca wydają się wyblakłe w stosunku do rzeczywistości bo oglądamy je w innych warunkach.

Kiedyś miałem zajęcia o tego rodzaju sztuce, że artysta zostawiał kamerę włączoną w otwartym oknie i nie ingerował w to co się działo za oknem, w związku z czym tworzył coś nowego i oryginalnego.
I muszę przyznać, że dla mnie jest to eksperyment bardziej filozoficzny niż artystyczny, bo film był dla mnie cholernie nudny i nijaki.

Poza tym nie wiem skąd mamy wziąć pewność, że zdjęcie rzeczywiście nie było obrabiane, poza faktem, że wygląda na tyle nieciekawie, jakby faktycznie tak właśnie było. Oprócz tej nieciekawości i nijakości nie ma innych przesłanek poza zapewnieniem autora, a sztuka powinna bronić się sama.

O wiele praktyczniejsze i mniej dyskusyjne jest założenie, że na zdjęcie czy inna grafikę ma się przyjemnie patrzeć nie wnikając w proces twórczy.