Matówka w 7D nie jest wymienna.
Moje portfolio i blog: http://www.islight.pl
Możesz mnie także polubić: https://www.facebook.com/Fotografia.IsLight
Znaczy... Może ktoś mi wyjaśni o co chodzi z tym światłem docierającym do matówki. Czemu niby ma być inne, niż na matrycy? Może być słabsze z racji przepuszczania jego części do lustra AF, ale geometria promieni się przez to nie zmienia. Gdyby mniejsza ilość światła powodowała powiększenie głębi ostrości, to wszystkie nocne zdjęcia robione ze statywu, z przysłoną 2,8, powinny być ostre w zakresie głębi ostrości jak dla przysłony 22 - 32, a jakoś tak się nie dzieje...
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
Sądzę raczej, że jest to efekt niedoskonałości naszego wzroku, który na tak małej powierzchni, jaką jest matówka, przy ilości światła docierającej do niej, nie jest w stanie dokładnie określić, co jest jeszcze w strefie ostrości, a co już minimalnie z niej wyszło. Matówka ma powierzchnię chropowatą, co samo w sobie powoduje, że widzimy ostro i to, co "pokazują" wypukłości, jak i zagłębienia. Przy tak małych odległościach między obiektywem a matówką, te setne części milimetra mają dość spore znaczenie. Matryca ma powierzchnię dużo precyzyjniejszą, co powoduje również wzrost precyzji odwzorowania głębi ostrości. Precyzyjne matówki mają drobniejsze zmatowinie, więc głębokość zatarć jest mniejsza.
Ostatnio edytowane przez mc_iek ; 28-04-2010 o 11:51 Powód: Automerged Doublepost
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!
Z tego co wiem matówki jasne w rzeczywistości nie są matówkami. Matówka taka tradycyjna, nazywana obecnie precyzyjną, to po prostu kawałek matowego tworzywa bądź szkła, które rozprasza losowo światło i to, co dociera do oka obserwatora nie zależy praktycznie wcale od kąta, z jakiego pada światło na taką matówkę od strony obiektywu. Stąd na takiej matówce dobrze widać głębię ostrości. Obraz jaki widzimy jest identyczny z tym rejestrowany przez kliszę lub matrycę, które to też nie są (bądź nie powinny być) wrażliwe na kąt padania światła.
Matówki te dają jednak ciemny obraz dlatego, że to, co trafia do oka to tylko część światła, właśnie przez losowe rozpraszanie. Większość idzie na boki. Stąd wymyślono, że jak matówka nie będzie matowa tylko de facto sprytnie się ukształtuje powierzchnię takiej matówki to do oka będzie szło więcej światła. I idzie, ale okupione jest to tym, że taka matówka nie zbiera światła z wszystkich kątów na jakie może ono padać, a jedynie z ograniczonego stożka. Empirycznie stwierdzono, że matówki Canona zbierają światło ze stożka odpowiadającego obiektywowi o świetle 2,8. To co przylatuje bokami z jaśniejszego obiektywu nie jest kierowane do oka.
650D, T 12-24 4.0, S 30 1.4, S 18-35 1.8, C 70-210 3.5-4.5, C 50 2.5 macro, M42: Praktica LLC, Jupiter 9, Pentacon 135 2.8, Orestegor 300 4.0
O. To ma sens.
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!
I don't pretend to understand Brannigan's Law. I merely enforce it
Przemyślałem i jednak to chyba nie ma sensu, bo w obiektywach o różnych ogniskowych kąt padania światła na matówkę będzie inny, mimo tej samej przysłony...
!!! Łączenie podwójnego wpisu !!!
To skutkowałoby tym, że obiektyw 300/2.8, byłby w wizjerze jaśniejszy niż np 50/1,2. Nie miałem możliwości bawienia się tak jasnymi obiektywami ale wyraźnie widziałem różnicę jasności obiektywu EF 85/1.8 i Pentaconem 135/2,8. Przynajmniej na matówce z klinami i rastrem w 350D.
Ostatnio edytowane przez mc_iek ; 28-04-2010 o 17:24 Powód: Automerged Doublepost
Nałómta siem odmieniwać kącufkuf po polskiemu!