Na podstawie wydarzeń ostatnich dni chciałbym Was zapytać co sądzicie o granicach przyzwoitości w robieniu zdjęć. Fotografia jest dostępna dla każdego, i towarzyszy wszędzie teraz nam, ale oglądając tv widze napisy np. Warszawa żegna prezydenta a na załączonych obrazkach widze ludzi (oczywiście nie wszytskich) którzy wchodza na latarnie na Krakowskim Przedmieściu żeby zrobić zdjęcia, przy przewożeniu trumny stoją przy ulicy i każdy wali foty na mase (oczywiście nie każdy, bo tam ludzie również bili brawo i faktycznie byli tam oddać hołd). W tym miejscu rodzi sie moja wątpliwość czy to wszystko nie jest na pokaz oby zabardzo. Temat napewno ciężki bo nikt oficjalnie nie powie, że poszedł tam robić poprostu foty, raczej będzie ".....a aparat miałem tam bo akurat mam go wszędzie". Ja osobiście wolałbym dziecku/znajomym/rodzinie itd powiedziec ze bylem tam i łzy mi sie cisneły do oczu niz "to wielka tragedia, bylem tam z tymi ludzmi przed pałacem, pokaże wam jakie zdjęcia zrobiłem". Raczej takiej pamiątki nikt nie potrzebuje w albumie bo to rejestrowało mnówsto reporterów, mnóstwo kamer. A co Wy o tym sądzicie? Czy warto wszędzie wtykać swój obiektyw? Czy może zostawić aparat w domu i w niektórych chwilach poprostu zastanowić sie nad tym wszytskim poprostu bez ustawień aparatu?
Pozdrawiam !