Tydzień temu wróciliśmy z kolegą z fajnej wyprawy. Ja wziąłem 5II z 24-70, on tę samą puszkę z 24-105. Mogę pokazać swoje zdjęcia i w kontrze zacytować dosłownie jego bluzgi. Mniejsze nie zawsze znaczy lepsze, szczególnie gdy mamy hopla na punkcie jakości.
Zwykle zabieram ze sobą jeden korpus, i 3 zoomy 16-200/2.8L. Do tego 50/1.4, który w zasadzie nic nie waży a daje przyjemność fotografowania inaczej. Zawsze mam też przyzwoity statyw z głowica architektoniczną (nogi mieszczą mi się na skos do walizki, głowica obok, najwyżej zapasowych butów nie wciskam). Teraz ostatni raz wziąłem lampę, szkoda ją wozić w skarpetkach, skoro do niczego się nie przydaje. Filtry to tylko polary i półszare cokiny.
W zasadzie nie ma sytuacji, której nie dałoby się tym obskoczyć. Oczywiście na safari wystarałbym się pewnie o 2x konwerter, w innej sytuacji pierścienie, lub w zależności od sposobu transportu dłuższe makro. Ale jak ktoś jedzie na specjalistyczną wyprawę, to na pewno wie, co zabrać.
Aha, ktoś wyżej pisał o 16-35 do widoczków. IMO to ostatnie szkło, do takich zastosowań. Ale tutaj każdy ma swoje przyzwyczajenia.