Dorysuj sobie nawiasy dookoła "zamieszczanie w Internecie". Poza tym: "autor dowolnie wybiera rodzaj (...) miejsce (...) publikacji".
Kurcze, prawo prawem (z jego sensem bywa w końcu różnie), także może podważyć jakoś się da. Ale na zdrowy chłopski rozum, to to jest przecież stuprocentowo, absolutnie, bez niedomówień jednoznaczna umowa o zdjęcia porno. Co więcej, wszelkie możliwe haczyki są napisane uczciwie wprost: otwartym, grubym tekstem, nie żadnym drobnym drukiem na trzeciej stronie. Po prostu nie wyobrażam sobie jak ktokolwiek mógłby coś takiego podpisać nie zdając sobie sprawy z konsekwencji...