Joanna Ornowska, studentka fotografii, oddała zdjęcia z sesji swojej ciężarnej przyjaciółki do jednego z brytyjskich fotolabów. Obsługa odmówiła wydruku, twierdząc, iż prace są zbyt dobre jak na amatora i klientka z pewnością nie ma do nich praw autorskich.
Joanna Ornowska przeżyła szok, gdy pracownicy fotolabu w sklepie Boots odmówili wydruku trzydziestu fotografii, obrazujących jej najlepszą przyjaciółkę, Małgorzatę Kulinshę. Obsługa stwierdziła, iż zdjęcia są zbyt dobre jak na amatora i zostały nielegalnie ściągnięte z Internetu - ich auto
Cóż to ma być?
To wygląda jak spóźniony żart primaaprilisowy.
Co ma technik w fotolabie do praw autorskich? Co jego to, KJM, obchodzi?
On ma drukować co mu dadzą a nie osądzać praw autorskich klienta, od tego jest prokuratura i sądy a i one muszą dobrze popracowac żeby udowodnić naruszenie praw.
A tu jakaś obsługa fotolabu wydaje wyroki i odmawia wykonania płatnej usługi.
Szok.
Co prawda firma przeprosiła tę panią ale ja próbowałbym sił w sądzie. Dla zasady.
Przecież to kompletny idiotyzm, coś na miarę listonosza, za komuny sprawdzającego, czy jest odbiornik telewizyjny bądź radiowy w domu i podającego informację "gdzie trzeba".
Każdy szanujący się sąd powinien dowalić im karę.
A może się mylę?
Jeśli tak, to orwellowski model społeczeństwa jest coraz bliżej...