Klasyka. ślub kilkadziesiąt kilometrów od domu, na noc włożyłem zapasową baterię do ładowarki... i oczywiście rano nie wziąłem. Fotografowałem wtedy Pentaksem, a tam jak wskaźnik baterii spadnie "o kreskę", to znaczy, że jeszcze może 5 zdjęć da się zrobić. Całą imprezę z duszą na ramieniu, oszczędnie, bez włączania podglądu... udało się.
Druga - ślub w Hiszpanii, cywilny w pięknym hotelu na skale nad oceanem, młodzi przy barierce, za barierką przepaść. Ceremonia po hiszpańsku, nie mam pojęcia co kiedy będzie. Siedzą grzecznie, założyłem teleobiektyw i robię zbliżenia twarzy. Nagle wstają i zaczynają zakładać obrączki... prawie wypadłem cofając się za tę barierkę...) od tamtej pory, na takie nieznane okazje zakładam zooma...