kiedyś oglądałem jakąś głupawą komedyjkę amerykańską. Był tam gość, fotograf (rola drugoplanowa albo trzecioplanowa) który robił portrety ludzi spotkanych na ulicy.
Niby nic, tyle że on zanim wyciągnął aparat, starał się doprowadzić ludzi do wściekłości. Jak już byli mocno w.. znaczy zdenerwowani, robił kilka zdjęć i "brał nogi za pas". Pokazywane w filmie ujęcia były całkiem fajne.
Gość miał świetny tekst na automatycznej sekretarce: "Tu Carlos ch...j ci w d...ę"
Myślę że to może być naprawdę ciekawy pomysł na świetną serię zdjęć i na pewno zapewni ci sporo adrenaliny.