Widzę że jak niektórym samemu tani statyw szkód nie narobi to nadal będą siebie nawzajem przekonywać jakie to fajne urządzenia. Panowie, sprawca całego zamieszania był statywem klasy Velbona (może nie sherpy) za 150-200 zł. Najsłabszym ogniwem okazała się być głowica, zatrzask nie był w stanie utrzymać ciężaru i aparat po prostu wyrwał szybkozłączkę z głowicy. Jeżeli macie zamiar podpinać do tego coś więcej niż 450 + kit, olejcie wynalazki typu Velbon ciepłym moczem, bo może się okazać że zaoszczędzone na statywie pieniądze trzeba będzie wydać na naprawę sprzętu i nawet jeszcze dołożyć. Nie opłaca się.