Pewnie koledzy myślą, że za oceanem to wszyscy smacznie śpią? :-)

Hmm... zacznę od odpowiedzi na wywołanie do tablicy :-) Jurek ma w stopce "Jeśli się coś lubi, to trzeba mieć to coś w najlepszym rodzaju". Ja lubię robić zdjęcia, a w szczególności lubię je robić fajnym sprzętem i ta "fajność sprzętu" to dla mnie bardzo istotny element "lubienia robienia". (Zupełnie inna sprawa, czy umiem - ale to chyba nie ten temat). Już sama zabawa porządnym kawałkiem aparatu to dla mnie przyjemność, jeśli jeszcze do tego czasem coś z moich wypocin się komuś spodoba - to już w ogóle super. I dla w/w przyjemności chętnie się czasem poświęcę dźwigając to i owo.

W pewnym sensie pewnie można powiedzieć, że jestem "niewolnikiem", bo na imprezę ze znajomymi zabieram 20D i 24-70 (no, dla niepoznaki zdejmuję gripa ;-) ) - mimo że w szafie lezy sobie G5. Ale po prawdzie, to ciągle częściej zdarza się, że żałuję, że nie mam aparatu... i to nawet nie kwestia wagi ;-) - miejsce w plecaku obok laptopa sie znajdzie. Ale jakoś tak póki co nawyku nie mam.

W sumie to powiedziałbym nawet odwrotnie: odkąd zacząłem się bawić w foto, to znacznie częściej zdarza mi się rozglądać wokół siebie, dostrzegać "o, fajny ptaszek", "o, fajny widok", przystanąć na chwilę pogapić się, oczywiście przez moment pożałować, że nie mam sprzętu :-), uśmiechnąć się i iść dalej. Także w tym sensie nie czuję się "niewolnikiem", ale wręcz przeciwnie, widzę że mam z tego interesu jakiś profit. A że $$$ wycieka... dopóki dzieci jeść nie wołają, a żona nie grozi rozwodem - to dlaczego nie?