Panowie – Nie kłóćcie się ! Bardzo proszę.
Piękne hobby do którego pasję wspólnie dzielimy, nie zasługuje na te wszystkie nieprzyjemne słowa które padły w tym wątku.
Pomijając wszystkie intencje jakie przyświecały założycielom Canon-Foto-Klub, na pewno nie chodziło im o poróżnienie kogokolwiek i to z powodu posiadania takiego czy innego sprzętu, bardziej w zamiarach przewija się integracja i współdziałanie.
Fotografia to dziedzina uprawiana generalnie w samotności (trudno, aby dwóch fotografów robiło jedno zdjęcie), ale z drugiej strony dla rozwoju wymaga nie tylko audytorium podziwiającego jej owoce, ale również dyskusji i rzeczowej krytyki. Aby krytyka była wypowiedziana, a następnie przyjęta, powinno to następować w atmosferze wzajemnej życzliwości i poszanowania. Wszak nawet człowiek z kompaktem na plastikowym statywie, ma swoją opowieść i zasługuje na wysłuchanie.
Jeżeli chodzi o sam Klub widać z jednej strony głód środowiska, nie tylko z czerwonym logo na pasku, do „organizowania się” w tego typu przedsięwzięcia, z drugiej strony nie należy zapominać, że CFK ma swoje korzenie na canon-board.
Organizując ponad rok temu pierwsze plenery Migawki, audycji której jestem współautorem, przyświecał nam cel poznania słuchaczy, chcieliśmy mieć takie „sprzężenie zwrotne” w kontekście tego, o czym mówimy w audycji. Okazało się, że istnieje duża potrzeba bezpośrednich kontaktów wśród osób interesujących się fotografią, niezależnie na jakim są poziomie „wtajemniczenia”. Poczynając od kompaktów, kończąc na topowych lustrzankach. Ja mam Canona, redaktor Andrzej Kutys ma Nikona, obydwaj lubimy fotografię, to dla nas najważniejsze. Najmłodszy uczestnik naszych plenerów ma 10 lat, najstarsi ponad 70. Jest np.: wśród nich pani która będąc już kilka lat na emeryturze, kupiła sobie Canona 1000D i robi zdjęcia (to Ona chyba imponuje mi najbardziej), jak również wiele osób różnych profesji i posiadających skrajnie różne doświadczenie w fotografii. Sądząc po tym, o czym i jak ze sobą rozmawiają, wytworzyła się wśród nich tak ważna więź, bo oparta na poszanowaniu wspólnej pasji do fotografii. Efektem tych spotkań są coraz lepsze fotografie, przysyłane do galerii Migawki i to cieszy najbardziej!
Jeżeli chodzi o sam CFK, z jednej strony bardzo mu kibicuję i to nie ze względu, że też jestem użytkownikiem aparatu tej marki, ale dlatego, że z samego faktu spotkań „w realu” płynie duża korzyść dla jego członków, a i na naszym forum dyskusje stają się bardziej rzeczowe i łagodnieją. Wszak już nie jesteśmy tacy anonimowi.
Sądzę że ze słowem Canon w nazwie, sprawa się sama rozwiąże, bo pewnie sąd nie zgodzi się zarejestrować stowarzyszenie, w którego nazwie jest cudza zastrzeżona nazwa handlowa. Więc nie ma co toczyć o to bojów.
Jeżeli chodzi o cele stowarzyszenia, to rzeczywiście trudno je sprecyzować szczegółowo, na podstawie dotychczasowych informacji. Przecież tylko z samego faktu założenia stowarzyszenia, nie może wynikać celowość jego istnienia. To nie wystarczy, aby realizować jakąkolwiek działalność, bo pytanie zawsze będzie to samo : co istnienie stowarzyszenia ma na celu?
Dużym problemem wydaje się sam pomysł pobierania składek, musi istnieć cel statutowy który będzie realizowany za te pieniądze, a tu jest jak na razie „”kruchy lód”. Wykonanie identyfikatorów i legitymacji nie może być takim celem. Drugi problem, to co się będzie działo z tymi członkami, którzy się zapiszą, dostaną nawet jakąś legitymację i przestaną płacić składki, pytając na co ja płacę ? Co zrobi zarząd, ogłosi ze ich legitymacje są nieważne, a niby po co maiły by być ważne, jak nie za bardzo wiadomo co z faktu ich posiadania ma wynikać. Jak będą się czuli w tej sytuacji, Ci co płacą? Zbyt wiele niewiadomych i pytań bez odpowiedzi. Problemy się piętrzą, korzyści nie widać, atmosfera do awantury narasta. Nie za bardzo, o to chodzi.
Pomysł szerszej inicjatywy obejmującej użytkowników innych systemów, jest jak najbardziej na miejscu, to bardzo fajni ludzie i robią ciekawe fotografie. Naprawdę nie każdy aparat musi się nazywać tak samo.
Rozumie też ich niechęć wstępowania do „nie ich klubu”. Przecież nie ma co się dziwić, że „młode fajne laski” nie chcą należeć do „klubu starych panien” (proszę się nie doszukiwać żadnych analogii, chodzi tu o zasadę) Być może ten problem zostanie rozwiązany przez sąd rejestracyjny.
Samo powołanie klubu widzę bardziej jako ideę do realizacji, coś w rodzaju przedsięwzięcia w stylu „Galeria Bezdomna”. Jak spytać, to nikt nie wie jak to się dzieje, a się dzieje. Nie ma legitymacji, składek, zarządu i wielu tego typu przybudówek. A są wystawy, spotkania i spore zainteresowanie ze strony środowiska, o popularyzacji fotografii nie wspomnę. Widać już, że w różnych miastach zawiązały się grupy inicjatywne, które mogły by przecież wymieniać ze sobą doświadczenia, zdobywane na poziomie lokalnym. Należało by im dać trochę swobody w działaniu, wszak nic na siłę ... Po pewnym czasie, dalszy kierunek sam się wykrystalizuje. Wtedy założenie stowarzyszenia może być celowe i będzie miało odzwierciedlenie w potrzebie zaspokojenia rzeczywistych potrzeb. Co ciekawe nie da się takich działań zaprogramować „z góry”, a już na pewno nie uda się ich przeprowadzić na zasadzie „rozkazów” z centrali, bardziej należy je inicjować i zachęcać dobrym przykładem. Fotograf amator - nic nie musi, co najwyżej chce i może.
Z kulturą, a fotografia jest nie wątpliwie częścią szeroko pojętej kultury, jest tak, jak z upojną nocą z piękną blondynką – nie da się jej zaprojektować na desce kreślarskiej, a już na pewno nie w wojskowym biurze konstrukcyjnym.
Współpraca z firmą Canon.
Kupując sprzęt tej firmy nie obiecywaliśmy nic ponad to, że zapłacimy, firma też nie obiecywała, że nas będzie niańczyć w nieskończoność i przysyłać prezenty na Mikołaja. Uważam, że stawianie się w roli „sieroty” która wyszyła sobie na fartuszku „Canon” i czeka na okruchy z pańskiego stołu, jest poniżej godności.
Kiedy takie firmy są chętne do współpracy i przeznaczenia części swojego budżetu marketingowego, na działania pożyteczne z punktu widzenia użytkownika? Tylko wtedy, gdy jest tych użytkowników, w jednym miejscu i czasie odpowiednio dużo. Np. na plenerze. Dlatego warto zadbać o to, by takie spotkania plenerowe się odbywały, można wtedy przecież na nie zapraszać różnych producentów. Nic tak nie wzmaga chęci pokazania się, jak to, że konkurencja już to zrobiła.
Jeszcze raz proszę, nie kłóćcie się, lepiej spokojnie porozmawiać.
Artur Magdziarz