Nie ma ich tak dużo. :-) Nie musi nas nic wyróżniać - ten argument uważam za dziecinny. Nawet bardzo dziecinny. Pytanie za 50000000 punktów - jaki jest CEL istnienia tego stowarzyszenia bo albo nie został on jasno i wyraźnie określony (co sąd wytknie natychmiast) albo jest wokół tego pierdylion nieporozumień czyli wracamy do niejasnego określenia celu. :-) Ja się powtórzę: jeśli celem tych spotkań jest pogadanie o fotografii, wzajemne przekazywanie wiedzy, wymiana doświadczeń, wspólne plenery, wypady za miasto to jak najbardziej TAK. Nawet jeśli są to "rozmowy o niczym" to też tak - może mniejsze tak ale OK. To są, dla mnie realne i sensowne powody dla których jestem gotów się spotykać. I zupełnie nie przeszkadza mi czy na spotkania przychodzi ktoś z jednorazówką kodaka za 20 zł czy z wypasionym N czy C. Wspólne i publiczne onanizowanie się sprzętem? Zdecydowanie odmawiam.
Mój punkt widzenia jest tu bardzo prosty. Do Klubu-Canon się nie zapiszę. Nie muszę bo już jestem członkiem takiego "stowarzyszenia" poprzez fakt posiadania sprzętu marki C i wystarczy. Nie interesuje mnie promowanie marki - nic z tego nie mam i mieć nie będę. Za przynależność do tego "towarzystwa" już sporo zapłaciłem i dopłacać nie mam ochoty. :-)
EDIT: Towarzystwa czy Stowarzyszenia molochy - sformalizowane, ze składkami, warunkami naboru i miliardem zadań do wypełnienia, żeby być przyjetym do światłego grona się mocno przeżyły. Przykłądem niech będą ZPAF i (z innej dziedziny PZW). Towarzystwa, które dawno zjadły własny ogon. Obecnie zjadają to do czego ogon był przyczepiony a głowa dalej tkwi w mniemaniu o własnej wyższości i nieomylności. Świeć Panie nad ich duszą.