Teraz to trochę za daleko poszedłeś... dla jednoprocentowego ryzyka nie ma sensu się martwić, ale 10% (a w moim przypadku zdecydowanie więcej) już trzeba się zastanowić. Gdybym nie miał na swoim 70-200/2.8 UV to teraz mógłbym zapomnieć o jego sprzedaży (chcę wymienić na IS) Na rajdzie Polski dostałem maleńkim kamyczkem w szkło (mam w zwyczaju dbać o sprzęt, więc na aparacie i obiektywie miałem folię przeciw deszczowo-pyłową, a na soczewce UV) i gdyby nie właśnie ten UV to czekała by mnie wymiana soczewki. Filtr za stówkę dokonał swojego żywota a obiektyw za klka "stówek" więcej został w stanie nitkniętym. Jeszcze bardziej utwierdza mnie w sensowności stosowania filtrów UV (dobrych) tylko w celu ochrony obiektywu sytuacja, jaka miała miejsce w kościele. Mianowicie fotograf robił grupowe rodziców i chrzestnych. Chciał doświetlić tło i postawił 7D+24-70L+430EX na podłodze (niestety bez dekla - nie było to mądre) za osobami fotografowanymi. Gdyby nie UV to guma z buta i rysy spowodowane kopnięciem przez chrzestną zostały by na soczewce. Na pierwszy rzut oka aparat leżał w bezpiecznej odległości, ale niestety nikt nie mógł się spodziewać, że matka chrzestna będzie chciała zmienić miejsce i przjdzie za osobami po schodach... Przekonasz mnie jeszcze jakimś argumentem, że UV to bezsens?