Drogą zakupu wszedłem w posiadanie cudu radzieckiej myśli technicznej (albo sztuki kopiowania lepszych) obiektywu Helios 44 M-6 58mm f/2.0 celu wykorzystania go ze swoim 5D MkII. Przede wszystkim z myślą o filmach.
W stanie idealnym kosztował mnie 65 złotych.
Według tej stronki jest to wersja która nie powinna powodować haczenia lustra w 5D/5D MkII i ostrzyć na nieskończoność.
Jak to mówią "nie wierz w pisane"
Po zakręceniu obiektywu w adapterze pierścień ostrości dochodził tak pod 10 metrów i dalej ani rusz. Mam dwa adaptery, z dandelionem i bez od "Pana z Lublina", oba dawały ten sam efekt.
Po obejrzeniu dokładniejszym okazało się, ze ta wersja obiektywu ma dwa bolce obok tylnej soczewki.
Ten z prawej domyka przysłonę do ustawionej pierścieniem ostrości a drugi, widoczny w wycięciu po lewej, przesuwa się w trakcie przymykania i położenie bolca przekazuje do aparatu informację o wartości przysłony potrzebną do pomiaru światła na pełnej dziurze.
Ten lewy bolec w trakcie ogniskowania w stronę nieskończoności wysuwa się do tyłu razem z ostatnią soczewką i jest blokowany przez pierścień adaptera nim dojdzie do końca. Soczewka mieści się w otworze a bolec zawadza.
I klops.
Miałem zamiar rozkręcić obiektyw i zwyczajnie go spiłować ale zrobiłem inaczej. Zakręciłem adapter i zaznaczyłem sobie mazaczkiem pole przesuwania się bolca. Potem po prostu spiłowałem w adaperze "zatoczkę" żeby mógł sobie w niej pływać swobodnie.
Zadziałało pięknie.
Przy dokręcaniu i odkręcaniu adaptera trzeba delikatnie docisnąć bolec przysłony paznokciem nim wejdzie w wycięcie ale potem już można normalnie robić fotki.
Albo filmować.
I nic nie haczy.
Cała operacja jest bardzo łatwa do przeprowadzenia, wręcz banalna ale może komuś akurat się przyda.
Wesołych świąt![]()