To znowu ja, niestety.
Kilka dni temu na urodzinach Tamron w duecie z 50D po raz kolejny dały ciała. Przed momentem wziąłem sobie nawet statyw co by wykluczyć możliwość poruszenia zdjęcia, no i chyba wyszło szydło z worka. Ostrość to kompletna loteria, raz jest dobrze na f3.2, raz jest mydło na f/4. Po 17-50 podpiąłem 50mm f/1.8 ustawione na f/2.2 i zrobiłem kilkadziesiąt fotek - wszystko ok. Panowie, co radzicie w takiej sytuacji? Wysyłać aparat do Warszawy (powiem szczerze - niechętnie. Po tym co wyczytałem tutaj na forum to...) czy może udać się do sklepu gdzie kupiłem obiektyw, żeby rzucili okiem?
Dodatkowo nie po nosie mi taka sytuacja, bo w piątek mam robić zdjęcia na studniówce i lipa... z jednej strony chciałbym korzystać z wygody jaką oferuje 50D, ale z drugiej strony pojawia się ostrość i ponownie wita mnie mój 400D.