Witam.
Mam Canona EOS-a 1000D. Kumpel ma SONY Alpha 200. Aparaty mniej więcej porównywalnej klasy. Ja mam obiektyw kitowy (IS), i on ma kitowy. Razem byliśmy już na kilku imprezach. Ja robiłem fotki swoim Canonem, a on swoją Alphą. On robi cały czas na automacie, a ja większość, chociaż nie wszystkie(Warunki oświetleniowe były więc identyczne dla mnie i dla niego. Tymczasem fotki robione jego Alphą są pięknie naświetlone - zarówno bliższe, jak i dalsze obiekty są równomiernie widoczne, a te robione moim Canonem są jakieś kulawe. To, co bliżej, jest mniej więcej naświetlone (chociaż też nie zawsze), a im dalej od obiektywu, tym ciemniej, I nie mam tu na myśli odległości rzędu 10 czy 20 metrów, ale nawet w obrębie jednego pokoju. Nawet osoba fotografowana z 1,5 metra potrafi być niedoświetlona. Fotki wychodzą po prostu za ciemne. Mało tego. Raz na jakiś czas (powiedzmy jedna na 10 fotek) wychodzi dobrze naświetlona, mimo, że robione są na tych samych ustawieniach.
Co jest grane? Przełączyłem na "P" i ustawiłem maksymalną kompensację ekspozycji, to fotki wyszły mniej więcej doświetlone, ale za to lekko (minimalnie) rozmyte. Czy ktoś może mnie objaśnić, co jest nie tak?
Prawdę mówiąc lepsze fotki wychodziły mi Canonem PowerShotem A510. To znaczy przynajmniej pod względem naświetlenia.
A może w pomieszczeniach robić fotki jakimś konkretnym programem, żeby były równomiernie naświetlone? Już nic nie wiem...
Pozdrawiam.
Ajgor