To ja mogę coś napisać z nieco innej strony. Ja sam zaczynałem od kompaktu na kliszę, takiego totalnie deblinego z możliwością włączenia / wyłączenia lampy plus wyzwolenia migawki (ale miał AF), następnie był taki kompakt tylko że z zoomem - posiadał kilka programów (krajobraz, zdjęcia nocne, itd). Następnie nadeszła era cyfrowa w postaci Canon PowerShot A80. To był pierwszy przełom, po pierwsze mogłem ustawiać wszystko manualnie (przesłone, czas, balans bieli, sposób pomiaru światła, itd) no i w końcu widziałem (co prawda na malutkim ekraniuku ale jednak) dokłanie to co będzie na zdjeciu, a nie tak jak w poprzednich dwóch jakieś luźne przybliżenie. Aparat ten na serio pozwolił mi się zacząć uczyć fotografii i bardzo sobie chwalę ten etap mojej fotograficznej przygody. Niestety w pewnym momencie wiedziałem już tyle że niestety ograniczenia stawiane przez A80 zaczeły być bolesne. Najbardziej doskwierała mi ogromna głębia ostrości a ponadto brak RAW-a i możliwości zamontowania zewnętrznej lampy. Kożystając z okazji sprzedałem A80 i zaczołem ciułać na dSLR-a. Ponieważ jednak w międzyczasie wypadły wakacje, a wakacje bez aparatu to czas stracony
, na szybko kupiłem sobie używanego Canona 300 (analog) z kitowym obiektywem. Jeśli chodzi o różnicę to można je podzielić na dwie kategorie: plusy i minusy
.
Jesli chodzi o minusy to przedewszystkim i to mi najbardziej przeszkadza to niemożność sprawdzenia czy zdjecie wyszło ok zaraz po jego zrobieniu (czy nie ma przepaleń, niedoświetleń, itp). Dodatkowo znowu musiałem się zacząć liczyć z każdą klatką, a przy robieniu odbitek płacić także za te całkiem nieudane. Za 7 klisz 36kl z wakacji całkowita cena razem z wywołaniem i odbitkami wyniosła 400 zł. To bolało, bo tyle zapłaciłem za sam aparat.
No teraz przejdźmy do plusów. Po pierwsze zupełnie inny sposób pracy z aparatem. Wszystko robi się szybciej. Najbardziej rzecz jasna odczuwa sie zmianę szybkości pracy AutoFocusa. Ta poprostu powala, przestaje się czekać na to aż aparat raczy złapać ostrość, tu dzieje się to niemal natychmiast. Równie powalająca jest zmiana szybkości pracy zooma. Te dwie rzeczy razem sprawiają że człowiek w końcu ma wrażenie pracy w "czasie rzeczywistym" znika konieczność planowania każdego ujęcia z kilku sekundowym wyprzedzeniem i przewidywania wydarzeń. Pojawia się natomiast możliwość uchwycenia rzeczy przypadkowych i niespodziewanych. Kolejną zmianą jest patrzenie przez obiektyw. Achhh kto nie widział nie zrozumieNiby ekranik LCD kompakta też pokazuje to co widzi obiektyw, ale cały pic w tym jak pokazuje. Zupełnie co innego widzimy patrząć przez wizjer z powiększeniem (x 0.7 - 0.9) niż patrząc na nawet 2,5 calowy ekranik. Dużo łatwiej jest ocenić co w danej scenie jest ważne, co przyciąga wzrok a co go rozprasza.
Reasumując w moim odczuciu róznica jest taka jak przesiadka z Fiata Seiczento do Mercedesa klasy S (nie to żebym się przesiadł), prawda że utrzymanie drożej kosztuje, prawda że w miejsca w które fiat się wciśnie nie zawsze wiedziesz mercem, także waga merca jest większa co było by problemem jak skończy się paliwo i trza będzie pchać. Allllllllllle Panie jeśli chodzi o jazdę, o samą jazdę i komfort tejże (czytaj robienie zdjęć :P) to różnica jest taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa aaaaaaaaka
P.S.
I tylko dSLR-a do szczęścia brak :-)