mysle, ze mowimy tu o dwoch zjawiskach:
1. ped do poprawy stanu rzeczy
2. brak szacunku dla pracy umyslowej/wiedzy
i o w przypadku 1. mozna o Polsce mowic niemal wylacznie w superlatywach, bo narod ma kosmiczny ped do walki o lepsze jutro, o tyle z 2. nadal jest kiepsko. przecietnemu Polakowi po prostu nie miesci sie w glowie, ze ekspert powinien zarabiac za to, ze ma wiedze, a nie za to, ze macha rekami. to jest poklosie komunistycznego chalupnictwa, gdzie kafelki robi(l) znajomek, a nie majacy pelna dzialalnosc fachowiec (sa w ogole tacy kafelkarze w Polsce?), lekarza wybiera sie na podstawie rekomendacji (i telefonu anonsujacego) znajomych, podobnie mechanika samochodowego itd. itp. (bo "jakos" zrobi, i na pewno bedzie tanszy niz autoryzowany warsztat)
i o ile rozumiem takie zachowanie, bo rozbija sie to glownie o kase, o tyle nie widze naprawde dyskusji na temat skutkow tego chalupnictwa na gospodarke. bo to jest po pierwsze hamulec w specjalizacji zawodowej spoleczenstwa, w ktorym, delikatnie rzecz ujmujac, poziom tej specjalizacji nie jest najwyzszy (poklosie bylego ustroju robotniczego).
a po drugie koszmarnie rozpanoszony szary obieg pieniedzy miedzy zleceniodawcami a prywatnymi zleceniobiorcami, ktorzy nie prowadza zadnej ewidencji. o placeniu podatkow laskawie nie wspominam.
to nie jest przypadek, ze lepiej powodzi sie w tych krajach, w ktorych pod wzgledem kontroli finansow panuje zamordyzm i nieakceptowalne jest zalatwianie spraw bez faktur. biorac pod uwage podatnosc spoleczenstwa polskiego na korupcje i bynajmniej nie najwyzsza moralnosc, taka szara strefa wg mnie jest niestety kamieniem u szyi.
Polska lezy w Europie i jej przyszloscia nie moze byc przemysl, a musi byc gospodarka oparta na widzy. tylko musimy sie najpierw nauczyc ta wiedze szanowac. nie mowie tylko w znaczeniu finansowym (choc to przyjdzie automatycznie) ale po prostu mentalnie dorosnac do zrozumienia, ze wiedza (czyjas, nie wlasna) jest wartoscia. nie tylko dobra fizyczne