Ale niee, ja ich szanuję. To po prostu specyfika pracy narzuca taką specyfikę pracy
Czyli specyfika tej pracy polega na tym, że przychodzi koleś z Dużego Dziennika, za friko dostaje zmontowany materiał, puszcza go na antenę, zgarnia wynagrodzenie za reportaż, a koleś którego nazwisko podali na niebieskim pasku leje z radości po spodniach?