Ależ oczywiście, że lepsza byłaby monarchia. Właśnie o to mi chodzi.
A co do demokracji, to przedstawię taką obserwację: nawet najgłupszy król lub dyktator w końcu umrze (można mu pomóc), a głupota ludu jest nieusuwalna (vide Einstein).
Edit.
Twierdzę, że Kwaśniewski jako król lub dyktator byłby dużo lepszy niż jako prezydent. Nie musiałby dbać o kolejną elekcję i interesy swoich sponsorów.
"Bunt szaraczków" jest właśnie tym, co zbliża interes monarchy do interesu ludu. Choć w dzisiejszych czasach, mniej o bunt chodzi, a bardziej o emigrację (choćby z powodu widma bankructwa ZUS).