Echh, musze stanąć w obronie myśliwych, bo ze zgrozą czasem patrzę jak ludzie nie mający niestety pojęcia o gospodarce łowieckiej mówią (zazwyczaj w dobrej wierze) o "mordowaniu niewinnych biedny piesków" a przytoczona opowieść dość ładnie wpisuje się w ten ton...
Oczywiście "bohater" tejże opowieści zasługuje jedynie na miano nieodpowiedzialnego i niebezpiecznego wariata który w ogóle nie powinien dostać broni do ręki. Podobnych amatorów strzelania do wszystkiego co się rusza niestety czasem można spotkać a potem ich własnie "polowania" rzutują nierzadko na zdanie o łowiectwie jako takim... Bo znacznie bardziej rzuca się w oczy jeden kretyn który biega i wymachuje bronią na prawo i lewo niż stu myśliwych traktujących gospodarkę łowiecką jako odpowiedzialne i wymagające nieraz dużych poświęceń zadanie.
A kwestia odstrzału zdziczałych psów i kotów polujących na naszych polach i lasach to całkiem inna para kaloszy...