Kiedyś oglądałem program przyrodniczy o ptakach, i jeden z fotografów opowiadał w jaki sposób robi ujęcia praktycznie jak by był pisklakiem w gnieździe. Dodam, że akurat ptak którego fotografował był praktycznie nie do uchwycenia nawet gołym okiem bo to strasznie płochliwy gatunek. Szczegółów nie pamiętam, jakoś namiot ustawiał koło gniazda i godzinami w nim przesiadywał. Ale jedna rzecz mnie zainteresowała. Ponoć ptaki nie umieją liczyć, więc do namiotu szedł z kolegom. Ptak oczywiście spłoszony uciekał i krążył w bezpiecznej odległości obserwując intruzów. Wchodzili do namiotu razem, po czym jeden wychodził. Ptak oszukany wracał do gniazda i był na wyciągnięcie ręki fotografa.