W ramach anegdotki bo raczej nie na temat - moje dzisiejsze 'przyczajanie sie' na wiewiory... w warszawskich Lazienkach.
Wygladalo to tak ze przymierzam sie z lufa (wiewiora daleko na srodku łączki), kucam by z jej perspektywy robic - wiewiora mnie namierza i sru, sru, hyc, hyc nasuwa w moja strone. Ja zdziwiony zjezdzam z 200mm na 70mm a ta juz sie pcha do ręki i szuka zarcia... eh i z polowania nici jak sie same na kolana pchaja.
Na nastepny spacer biore orzeszki i szersze szklo![]()
Powod - nauczyly sie cwaniary ze jak ludzie do nich kucaja to z zarciem w reku... a ja kucalem z obiektywem nie zarciem.
Efekt powtarzalny - 5 rudzielcow pod rzad tak do mnie podeszlo jak tylko zaczynalem kucac.