Widze ze wiele osob tutaj robi zdjecia zwierzetom, czesto w ich naturalnym srodowisku. Interesuje mnie w jaki sposob udaje wam sie oszukac ich wyostrzone zmysly i zblizyc sie do nich na niewielkie odleglosci?
Ja juz wiem ze nie ma co sie skradac za zwierzakami, o ile jeszcze udalo mi sie w ten sposob sfotografowac sojke czy sarenki mieszkajace w okolicach ludzkich osiedli, to na bazanta czy lisa to nie dziala.
Pozostaje wiec "przyczajka", tak jak to opisuje Artur Tabor na swojej stronie. Czy wy tez stosujecie az tak wymyslne (?) metody jak budowanie szalasow, domkow na drzewach, namioty w kolorach camo przykryte siatkami maskujacymi?
W mojej najblizszej okolicy jest kilka miejsc gdzie mozna "upolowac" dzikiego zwierza. Dzisiaj wybralem sie rano na bazanty, ale chroniony wylacznie przez zielono/khaki ubranie nie mialem zadnych szans. Na dzwiek lamanych galazek i widok ludzkiej sylwetki, bazanty zrywaja sie z wrzaskiem i uciekaja w wysokie trawy. Co prawda przycupnalem przyczajony z boku i czekalem, ale albo bylem zbyt niecierpliwy albo po prostu ptaki wiedzialy juz gdzie jestem i nie pojawily sie juz wiecej.
Moze trzeba zaczaic sie jak jeszcze jest ciemno i czekac bez ruchu na swit, kiedy zwierzeta wychodza na zer? Ale jak najlatwiej zakamuflowac sie w prosty sposob? Ciezko jest troche budowac szalas metr od czyjegos pola (akurat po nim zawsze rano chodza bazanty), ciezko tez wychodzic z domu obladowany namiotami czy siatkami camo.
Jakies uwagi, pomysly? Ciekawi mnie tez do czego posuneliscie sie zeby zrobic upragnione zdjecie zwierzakowi?![]()