Przyznam że nigdy nie stosowałem umów wychodząc z założenia że pracuję z ludźmi dojrzałymi i rozsądnymi. Ale raz się przeliczyłem i trochę zmieniłem nastawienie.

Umówiełem sie z jedną parą ustalając dokładnym plan zdjęć, ilość i wielkość odbitek i oczywiście koszty.
Na sesję zpóźnli się ponad godzinę bez słowa wyjaśnienia jakby to było normalne. Na przyjęciu miałem fotografować od. 1,5 godziny robiąc mini reportaż z wesela. Poprosili mnie żebym robił dalej do 1-szej w nocy (całe oczepiny). Powiadomiłem ich o dodatkowych kosztach i oboje zgodzili się na warunki.
Nabiegałem się jak dziki (zdjęcia z perspektywy żaby, z drabiny spod sufitu i takie tam).
Zgodziłem się na wybranie przez nich zdjęć, czego nigdy nie robię i to okazał się mój wielki błąd. Stwierdzili, że tyle zdjęć nie jest im potrzebne i wybrali sobie tylko ok 20 do odbicia a resztę zażyczyli na płycie, ale jakoś zapomnieli że pracowałem przez pół nocy i umówieliśmy się na dodatkową kasę. Co więcej zaczeli się targować co do ceny całej usługi argumentując że ich znajomym pół roku wcześniej zrobiłem taniej. Jakoś nie trafiał do nich argument że usługa dla znajomych obejmowała inny zakres prac.

Po negocjacjach poszedłem na bardzo duże ustępstwo (cena całości poniżej pierwotnie zakładanej, na poziomie 50% jaka powinna być!) wychodząc z założenia, że zadowolony klient to kolejni klienci. Niestety, post factum okazało się że wśród swoich znajomych zrobili mi krecią robotę rozpowiadając jak to fotograf próbował ich naciągnąć na kasę - BEZCZELNOŚĆ!!!

Cóż, jednak nie wprowadziłem umów, ani zaliczek. Nadal wierzę w dojrzałość i uczciwość klientów. Nie daję się jednak naciągnąć na rozszerzanie zakesu prac podczas jej trwania ani na samodzialne wybieranie przez parę zdjęć do odbitek. Może niektórzy z was uznają to za autorytaryzm, ale niestety nie wszyscy dorośli do demokracji