OK,
temat może troche kontrowersyjny, ale co tam ;-)
Ogólnie zacznę od szybkiej historii. Większość zdjęć jakie do tej pory obrobiłem wykonałem na wbudowanej matrycy laptopów, które posiadałem. Znałem ich wady i zdawałem sobie z nich sprawę. Kolory wyziębione i ogólnie bieda. Ostatnio miałem możliwość poużywać 24 cale NEC 2470WNX z moim laptopem i oczywiście mocno się zdziwiłem jak duża jest różnica. Nie żebym nie wiedział, ale ta różnica dla wielu zdjęć była masakryczna.
Oczywiście zaraz stwierdziłem, że nigdy więcej LVDS itd itd. Przeszedłem się na trasie kuchnia - pokój i zacząłem znowu zastanawiać się. Kto tak naprawdę jest odbiorcą naszych zdjęć?
Jeżeli zdjęcia idą do gazety - zajmie się tym fotoedytor.
Jeżeli zdjęcia idą do galerii - będą przygotowane stricte pod to.
Jeżeli zdjęcia idą na odbitki - zostaną użyte odpowiednie profile dla konkretnego labu itd itd
Jeżeli zdjęcia idą do internetu -......
I tutaj zaczyna się dyskusja. W poprzednich przypadkach, target jest znany, sprecyzowany i nie ma wątpliwości jak to przygotować, żeby było odebrane poprawnie.
W przypadku internetu jest wręcz zupełnie inaczej. Target jest różny i używa różnych technik w celu oglądnięcia zdjęć. O ile profil koloru (zawężając do sRGB i Adobe) jest dość prosty, to sposób obróbki moim zdaniem już nie.
Zdjęcia mogą być oglądane na: CRT, laptopie, LCD z TFT, pro LCD do tego kombinacje z kalibracjami itd. No i naturalnie kwetia oświetlenia itd itd.
Super, my się męczymy, tworzymy sztuczne warunki pracy do obróbki, a później 80% osób przeglądnie zdjęcie , które i tak będzie przypominało tylko zarysem to co my widzimy. Pytanie - czy jest sens?