Problem z hackowaniem pewnie polega na tym że w lampę wtyka się prawie wyłącznie ...baterie:-).
Wielu "prostych" tematów najwyraźniej nie da się prosto u Canona rozwiązać bo i nic tam chyba do końca nie jest jasne. Chętnie poczytałbym np o tym jak "step by step" Canon steruje swoim systemem bezprzewodowym. Bo - IMHO - mitem jest że używa "podczerwieni". Palnikiem przekazuje wszystko!
Na mój gust działa to tak: pierwszy błysk mastera (sa to błyski modulowane jakąś informacją- błyski innych lamp nic nie powodują) inicjuje u slave błysk wstępny - ten charakterystyczny dla E-TTLu.
Po dokonaniu pomiaru przez aparat - master wysyła w drugi błysk.
W pierwszej jego części - zmodulowanej - są informacje dla lampy/lamp slave co do ustawień, potem część (sygnał) do odpalenia slave i na koniec dopełnia "mocną częścią" swojego błysku mającego zaistnieć na zdjęciu.
Skąd takie przypuszczenie? Ano - jesli wyłączy sie błysk w trybie master na lampie i nie widać pracy lampy na zdjęciu - i tak wyraźnie widac że master błyska 2x!
Tym bardziej że jak się rozkręci ST2 to widać ... jedyne co jest to mini palniczek i nic co wygląda na podczerwień.
Stąd też - na twoich zdjęciach z otwartą migawką parę "widm" z różnych błysków.
Problem w tym że nie da się zmusić pracy zestawu master/slave bez E-TTLa.
Ale...wystarczy odpalać ze zwykłej, taniej fotoceli założonej na stopkę lampy PO ODIZOLOWANIU wszystkich poza centralnym - styków by zyskać zestaw całkiem przydatnych (również do takich imponujących zdjęć) narzędzi.
Może zrozumienie działania tego systemu pomoże go bardziej zmusić do pracy "dla siebie"?
Zapraszam.