Przez pierwszy rok mojej pracy na ślubach mocno świeciłem, mam o tym jakieś pojęcie. Mamy lapę/zestaw lamp, dostosowana moc błysku odpowiednie ich rozstawienie, sprawdzone nastawy puszki co daje efekty mocno przewidywalne, stale i kontrolowane. Tyle, ze przy tej perspektywie trudno mówić o klimacie sali, klimacie kościoła, o odrębności miejsca, bo inwazyjny, sterylny błysk dewastuje klimat sceny i poniekąd wygląd ludzi, jest bardzo wyraźnie dostrzegalny na twarzach. Czyż w kościele mariackim nie można by rozstawić 4 lampy, ba – 10 lamp i naświetlić ten kościół jak w jasny dzień? I jakkolwiek zdjęcia będą ostre i jasne – „technicznie doskonale” – dla mnie te walory będą ich największą ułomnością. Podobnie z salą - każde zdjęcie z wesela będzie mieć ten sam format i rozkład światła/cienia, plus żyleta.
...
Dochodzimy do finału: praca ze światłem zastanym, która ma w mojej opinii zupełnie inny wymiar i wymaga zupełnie innych środków (naturalnie mniejszych nakładów logistycznych), innej filozofii pracy i jednak upieram się, że jest roboczo trudniejsza, niż studyjny błysk, wymagający perfekcyjnego opanowania parametrów i nastawów lampy – ale jednak w dłuższej skali te czynności i ich efekty są stałe i powtarzalne. Przy pracy ze światłem zastanym do ilości i charakteru światła dobiera się kadr, parametry, nawet perspektywę – innymi słowy: nie nagina się rzeczywistości do siebie, ale w pewien sposób siebie do rzeczywistości. Ustalanie proporcji światła, zachowywanie klimatu sceny, wykorzystanie świateł w tle, grę światła i cienia; przy inwazyjnym błysku nie ma o tym mowy; wreszcie jakby nie było fotografia - gr. photós - światło; grápho – piszę – rysować, pisać – rysowanie za pomocą światła
...
Ku finałowi. Mój ukochany fotograf, uważany przez wielu za najlepszego fotografa/reportera ślubnego na świecie – Jeff Ascough (
www.jeffascough.com) nie używa flesza w zasadzie w ogóle. Robocze czułości to ISO 3200-6400. Trudno powiedzieć, że wg kryteriów przyjętych w postach powyżej, jego zdjęcia maja jakąkolwiek „techniczną doskonałość”.
Są także przecież – i nie jest to w żadnym razie żadna aluzja - panowie, którzy w swoich nowoczesnych zakładach realizują perfekcyjnie swoje wizje – f8, mocne flesze, kolorowo i ostro, najlepiej z radosnym tłem. Czyż nie są to zdjęcia technicznie doskonale? Być może. Rynek weryfikuje ich pozytywnie - mają rzesze klientów i fanów, całe pokolenia – są wybitnymi rzemieślnikami, robią ładne zdjęcia, które ponieważ są obróbkowo neutralne - będą aktualne także za 20 lat. Tyle, że ja raczej wierzę w nieśmiertelność treści, nie formy.
...
Dzięki za przydługą lekturę, pozdrawiam, z mojej strony tyle
