pank ale rozmawiamy o fotoreportażu a coś takiego w malarstwie nie istnieje (chyba) więc trudno się do niego odnosić. Chyba, że znasz jakąś malarsko-rzeźbiarską szkołę reportażu? Nie da się ukryć, że od jakiegoś czasu śledzę Twój wątek. Za każdym razem każdym razem kiedy kogoś naśladujesz to wychodzi totalna lipa. Ale czasem są przebłyski kiedy jesteś sobą i powstają może nie cukiereczki ale naprawdę ciekawe zdjęcia. Dlatego wydaje mi się, że naśladowanie „mistrzów” w przypadku fotografii ślubnej pozbawione jest sensu. Przynajmniej dla tych co naśladują ponieważ nie wykorzystują w pełni swojego potencjału twórczego.
Nie ogranicza mnie wyobraźnia ponieważ jej nie posiadam.
Wtórności to se można zarzucić każdemu - chyba że ktoś ma na tyle mdły i ambiwalentny styl, że globalnie jest on nawet i do d... niepodobny.
Nie lubię takiego kąsania po łydkach - w krytyce albo się operuje konkretem i merytorycznym argumentem (tak, tak - jest to żmudne i męczące), albo operuje ogólnikami, niedomówieniami i tym podobnym popierdywaniem - tyle że do tego ostatniego to nawet nie trzeba czyichś zdjęć oglądać, podobne zarzuty można spreparować wobec każdego i ciężko to nawet próbować podważyć. I jeszcze ten "kopier" - co to wogóle do cholery jest?
A co do fałszu, to dla mnie więcej jest fałszu w fałszywie upozowanych scenkach rodzajowych, niż w jakichś tam wielce-mi-stylach. Wszyscy doktoryzują się z tego, jakiego to ktoś nie użył pluginu, filterka i suwaczka w Photoshopie, analizują na 10-tą stronę jakieś techniczne bździny w rodzaju czy lampa błyskała pod kątem 37 czy może 43°, a do tego, co jest na zdjęciach jakoś nikt specjalnie nie przykłada wielkiej wagi, to jest sprawa trzecio-czwarto-rzędna...
Bo widzisz.. Fotografia ślubna to taka działka, gdzie my fotografowie jesteśmy od oceniania jak to napisałeś kąta lampy, a od oceniania co jest na zdjęciach są ci, którzy za to płacą. I jakkolwiek byś tutaj pięknie nie uzasadniał, to od Twojego zdania ważniejszy będzie portfel klienta i jego wymagania.
Jarek
Z podobnego założenia wychodzi nasz przemysł fonograficzny - z wiadomym skutkiem.
Ostatnio edytowane przez czornyj ; 13-11-2009 o 10:47
Bardzo dobre spostrzeżenie, ale jednak nietrafione... Zwróć uwagę, że prawdopodobnie nie znajdziesz fotografa ślubnego, który idzie na przypadkowy ślub, robi zdjęcia tylko i wyłącznie po to, by zrealizować jakąś swoją wizję i wystawić ją np. w "Zachęcie" jako skończone dzieło artystyczne dla uciechy odbiorców różnych niż rodzina Młodych i nie bierze za to złamanego grosza od PM, a jedynie żyje ze sprzedaży kopii Dzieła swoim fanom.
Sam przecież nie tak dawno pisałeś z pobłażaniem o "polskim weselu"... Czyli raczej nie trzeba przypominać, że ślub to wydarzenie komercyjne dla wszystkich oprócz PM. Wszyscy związani z branżą - restauratorzy, grajkowie, kwiaciarze, fryzjerzy, krawcy na równi z fotografikami - w miarę możliwości chcą na tym zarobić, bo taka jest tradycja. Nie dziwi w związku z tym podejście Oskarkowego, że chce jak nailepiej dogodzić PM, żeby wszystkie ciotki, wujki i reszta rodziny łącznie z PM byli zadowoleni. Robiąc mniej, czy bardziej artystyczny reportaż ślubny niestety, choć być może jest ciekawszy w odbiorze dla innych niż rodzina PM, trafia jednak wyłącznie do ograniczonego i bardzo przypadkowego kręgu odbiorców (PM i rodzina/znajomi). Przekrój społeczeństwa niestety mamy taki jaki mamy i nawiązując do rynku muzycznego większe przebicie mają niestety produkcje POP'owe (np. Chylińska - jej ostatnia płyta już jest platynowa, sic!) niż coś bardziej wartościowego.
Nie mam zamiaru tutaj nikogo oceniać, mogę jedynie zaprezentować swoją opinię - dla mnie osobiście, gdybym został "zmuszony" przez znajomych do oglądania zdjęć ślubnych - wolałbym oglądać zdjęcia Habakuka. Na swoim hipotetycznym ślubie, choć to zupełnie niemożliwe, chciałbym mieć obydwu panów - reportaż dla mnie i znajomych, krystalicznie czyste i perfekcyjne fotki dla rodziny. Znając swoją rodzinę, większość wolałaby mieć ze 2 - 3 zdjęcia perfekcyjnej jakości PM, żeby postawić sobie na szafce, bądź powiesić na ścianie, niż wyrwane z kontekstu obrazy z reportażu.
Niestety jednak nie da się tego zrealizować, ponieważ Habakuk nie wydobyłby tych niuansów z oświetlonych przez Oskarkowego miejsc i panowie po prostu by sobie przeszkadzali.
Choć bardzo podoba mi się podejście Habakuka do tego co robi, zgadzam się z Oskarkowym, że to klient płaci i wymaga, a w takich warunkach często ciężko jest zrealizować bardziej artystyczną wizję. Porównam to trochę do architektury, choćbyś nie wiem jak się starał w realizacji własnej wizji - inwestor i tak to zweryfikuje i zapłaci jedynie za to co jemu się spodoba.
Chyba najlepszym podsumawaniem są słowa Kazika:
"Wszyscy artyści to prostytutki
W oparach lepszych fajek, w oparach wódki
A jedni są lepsi, a drudzy są gorsi
A gorsi są tańsi, a lepsi są drożsi"
Pozdrawiam
I tu dochodzimy do sedna. Osobiście nie widzę nic złego w sprzedawaniu tego, co się ludziom podoba i schlebianiu ludycznym gustom, a krytykę mód, Dód i inszych cycatych celebrytek uważam za domenę próżnych, zramolałych eks-gwiazd-pierdzieli, którym tęskno do dawnego blasku sławy i zainteresowania mediów.
Farsą natomiast jest dla mnie sytuacja, gdy jednemu fotografowi zarzuca się manieryczną obróbkę, owijanie g... w sreberko czy tam ziarenko, wtórność, epigonerię i naśladownictwo, a jako przeciwwagę dla owego występnego trendu wskazuje się prace, które wprawdzie są mniej pretensjonalne i zmanierowane, ale za to trącą monidłem na kilometr.
Ostatnio edytowane przez mamiyka ; 13-11-2009 o 12:40