A jak mi jakiś domorosły fotograf mówi "też bym takie cyknął, co to dla mnie" to sobie wtedy myślę "ty niewyedukowany baranie, gdybyś ty wiedział o co w tym chodzi to by Ci język kołkiem stanął"

Serio. A wiecie czemu ?Jest taka fenomenalna moim zdaniem książka Iana Jeffreya "Jak czytać fotografię". Opisał on z pozoru błahe i banalne fotografie, jednak połączone z interpretacją wynikającą z kręgu kulturowego fotografa. To najlepiej przedstawił przy opisie fotografii Williama Henrego Fox Talbota pt. Żona i dzieci.

Zdjęcia reportersie ludziom z małym drygiem kulturoznawczym mogą się wydawać banalne ale jakby tak głębiej postudiować wszystkie składowe elementy fotografii, to okaże się, że to tak naprawdę otwarta księga. To nie wina fotografa że jego klucz jest nieczytelny dla wszystkich, wcale nie musi. Te drobne niuanse wychwytują ludzie, którzy się coś tam się jednak w te kulturze orientują.