W końcu się za to zabrałem.
Zdjęć z Meksyku przywiozłem sporo, tak więc sam proces selekcji był trudny. Powtórna selekcja - tzn. co dać tutaj a co nie - również nie była łatwa. Zdecydowałem się wrzucać zdjęcia tematycznie.
Skąd tytuł wątku? Sprawa oczywista - moja wyprawa zbiegła się akurat ze szczytem paniki spowodowanej świńską grypą. Dzięki czemu miałem okazję zobaczyć bez ludzi miejsca, które normalnie są zatłoczone niczym Krupówki w wigilię.
Na początek współczesne komuny indiańskie z górzystych okolic San Cristobal de las Casas. Indianie ci są potomkami Majów. Pod upadku wielkich miast lud Majów rozproszył się, i powędrował w głąb lądu. Powstały w ten sposób małe odizolowane społeczności, które w ciągu 500 lat wykształciły własne języki, tradycje, stroje. Dla fotografa temat trudny - zazwyczaj nie chcą być fotografowani, pojawienie się w miejscu publicznym z aparatem uchodzi za wyjątkowy nietakt. W niektórych wspólnotach co bardziej postępowe rodziny pozwalają robić sobie zdjęcia (chwyt marketingowy - odwiedzi ich więcej turystów i zostawi więcej kasy), ale i tak czułem się tam bardzo niezręcznie.
Oto zdjęcia z domostwa jednej z zamożniejszych familii w okolicy.
1a.
1b.
1c. Taco story.
1d. Ołtarzyk domowy vol. 1
1e. Ołtarzyk domowy vol. 2 - święci świętymi, ale jaguary muszą być.
1f. Pomieszczenie mieszkalno-modlitewne
1g. Część handlowa
1h. Krosno tradycyjne.
1i.
1j. San Juan Chamula - najciekawsza, a zarazem najbardziej wrogo nastawiona do fotografów miejscowość w regionie. Trochę informacji wygooglałem tutaj, opis mniej więcej oddaje sytuację.
Na chwilę obecną wystarczy. W następnym odcinku: San Christobal de las Casas (najpiękniejsze miasto w Meksyku).