Wszelkie granice w zakupach wyznacza kompilacja tzw. zasobności portfela, "ciągu" na nowości, zaangażowania w dziedzinę. Poznałem człowieka używającego 5d, a jego zdjęcia są na poziomie "u cioci na imieninach". Miał pieniądze, ktoś mu powiedział że to dobry aparat to sobie kupił bo pozwoliła mu na to zasobność portfela. Są też osobnicy, którzy święcie wierzą, że każdy nowszy korpus uczyni ich lepszymi fotografami i zaraz po premierze kombinują co by tu zrobić/sprzedać żeby tylko posiąść obiekt pożądania. Inni jeszcze wiedzą, że na ich etapie rozwoju fotograficznej pasji potrzebny jest/lub nie potrzebny jest lepszy sprzęt. Ot po prostu każdy sobie sam wyznacza granice, natomiast producenci sprzętu dbając o rynek co jakiś czas dozują nowości lub podgrzewają "stare kotlety" zmieniając je kosmetycznie. Do tego reklama i jakoś się to wszystko kręci.