Jak przeczytałem pierwszy post...i uzmysłowiłem sobie, że jest pisany najprawdopodobniej na trzeźwo i na poważnie, to spadłem z podłogi.
Chciałem niniejszym zaznaczyć, że trzeba do rozważań wprowadzić zjawiska występujące w czasoprzestrzeni.
Czyli musimy do obliczeń wprowadzić zależność toru lotu światła do obiektywu od masy obiektów będących w okolicy. Czyli jak pani Halince się trochę przytyło, to bidaczka może zakrzywiać linie, po których światło się porusza w jej otoczeniu. Wujek Zdzisiek zapewne zakrzywia czasoprzestrzeń jeszcze bardziej, bo nie dość że pasa ciągle popuszcza, to jeszcze jego oddech wykrzywia każdemu usta...o świetle nie wspominając.
Ach...no i czy wspomniano o tym, że światło ma skończoną prędkość, więc fotografowana scena w miejscu, w którym jest fotograf, jest już przeszłością? Jej wizja w końcu leciała przez "jakiś" czas do fotografa. Czyli należy sobie wyrobić przeświadczenie, że nie fotografujemy wydarzeń bieżących, tylko to, co kiedyś się wydarzyło i do nas dociera jedynie tego czegoś obraz. Depresji można dostać...